Od zawsze lubiłaś sylabotoniczność i stopy
rytmiczne. Uderzenia ręka w rękę, nóż w deskę, dłoń
w twarz. Mówisz mi, że chcesz nazwać go Miron, a ja
przyniosę ci ciszę. W małych ciemnych pudełeczkach
mieszkają kuce szetlandzkie z kryształu, Warszawa
z papieru, i przysięgam, że zostanę przy tobie, póki
będziemy mogli palić miasta i nikt nie wybiegnie
na pustą ulicę, nie wyskoczy z wieżowca, pod słońce.
Będziemy wspólnie milczeć zanurzając stopy w popiele,
tonąć rytmicznie. Ze skrępowanymi dłońmi i rozwiązanym
językiem. Der Wein löst mir die Zunge, darling, to tylko
ja
jawa
popijawa
zjawa spływająca potem. I z powrotem
do pisania, tak łatwo wyśnić prawie pustą salę, projektor
na kolanach, oddechy przylepione do okien, malowidło Goyi
na brudnej szybie. Kilka smug światła, parę łez na twarzy
twardziela obok, chrupanie, grzechotanie kości. Przychodzimy
na seanse spirytystyczne, gdzie można oswoić śmierć i duchy
nigdy nie wracają. Tak łatwo opowiedzieć wszystkie myśli
dziecka, które zrzuci bombę z jasnego, błękitnego
okna. Sady więdną, skóry cierpną, zanikają mikrowłókna
i pamięć. Wszystko proste, a przecież gdybyśmy umierali,
powstawałyby wiersze krótkie i przejmujące jak wrzask
nowonarodzonego. Co za wstyd, nie potrafię sprawić, by
mieszkania odwiedzone w pośpiechu wsiąknęły w papier,
każdy obcy dramat składam bez problemu, wiarygodnie, a ty
nucisz pod nosem, dobry warsztat i nic więcej, zaraz południe,
trzeba robić obiad, wynieść śmieci, więc podciągasz spodnie
i wchodzisz w przezroczyście jedno słońce spływające
po policzku
kątem
Ależ pisanie! Dziękuję. Buziaki
OdpowiedzUsuń" gdybyśmy umierali,/powstawałyby wiersze krótkie".Tanatos i Eros.Bardzo.
OdpowiedzUsuń